sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 1.1

Rozdział I
- Wojna... jakże podła odmiana rozrywki. Zawsze myślałam, że jesteśmy stworzeni do pokonania Durghonów, a jednak nasze przeznaczenie zostało odłożone. Jakże bracie mamy się cieszyć, kiedy wśród pustki i ciszy czekają na naszą śmierć demony? Lewitujemy po bezkresnym niebie bez celu, pozwalając tym bestiom na wszystko. - Aria nie mogła pojąć swej marnej egzystencji do której przyczynił się jej ojciec, Poles. Z uwagą przyglądała się swemu bliźniakowi, oczekując słów otuchy na kolejną noc starć z naturalnymi wrogami. Zacisnęła dłonie w pięści i ze złością je uniosła.
- Odpowiesz mi coś?! - wykrzyknęła, zaciskając powieki i roniąc łzę.
Neor ze spokojem podleciał do niej, palcem zabierając słoną kroplę. Uśmiechnął się, a jego długie, brązowe włosy pod wpływem wiatru przysłoniły pałające spokojem oczy. Piękne, błękitne oczy.Jak zwykle nie ukazywał lęku, ani to żalu. Wierzył, że kiedyś nadejdzie kres złych dni i ziszczą się przepowiednie ich matki, która zresztą poległa w tej wojnie. Milczał więc, nieświadomie irytując swą siostrę. Wiedział o tym dobrze, jednak czy to świadczy o tym, że jest zły? Nie. Po prostu każde słowo winno mieć swoją wartość. Mniejszą lub większą.
- Chcę to skończyć. Nie możemy w nieskończoność słać pogróżek demonom i dawać im przewagę. Wygnaliśmy je, bracie! A one będąc w innym wymiarze potrafią uprzykrzać nam życie! Mam tego dosyć! - kolejne łzy skapywały po boskim policzku.
Neor jedynie się przyglądał, by po chwili odwrócić się do niej plecami i ze spokojem spoglądać na ciemności. Była ona piękna i jakże tajemnicza... Zaś Aris powoli się uspokajała.
- Mam dziwne przeczucia... - Aris wreszcie mogła usłyszeć kojący głos swojego brata. Uniosła oczy ku górze, ocierając je z łez. Nigdy by się nie spodziewała, że takie uczucia może wzbudzić w niej po prostu dźwięk.
Nie spodziewała się jednak, że ujrzy brata celującego strzałą prosto w jej czoło.
- Neor! - krzyknęła, gdy ten puścił strzałę, która jednak przeleciała koło jej ucha...
Trafiając demona.

Rozdział II
Obudziłam się zlana potem. To dziwne. Byłam jedną z niewielu przedstawicielek ludzi w Tyhr. Ludzi, którzy śnią o bogach aniołów. A jednak z każdym snem spotykam Aris i Neora, zazwyczaj w tej samej sytuacji, w tym samym momencie. Jedynie dialogi się zmieniają, zachowania. I za każdym razem kończyło się to palącym bólem na środku czoła.
Wstałam powoli z łóżka, przetarłam oczy i spojrzałam przez okno. Wstało już słońce, a ja mogłam podziwiać piękny widok na miasto elfów. Miałam trzy lata, gdy jednak z tutejszych elfickich żon znalazła mnie przy zmarłej tygrysicy. Z jej opowiadań wynika, że tygrysica chciała mnie zabić, byłam cała w krwi a na moich plecach widniała krwawa rana od pazurów wielkiego kota. Spoglądałam jeszcze przez chwilę na miasto położone nad wodospadem, tuż przed zapadliną. Delikatna, drewniana budowla. Było to miejsce ogromne i piękne. Jej murami były pawilony, które położone były nad wodą, podtrzymywane mocarnymi drzewami. Dachami pawilonów były liście, które jakby specjalnie próbowały ukryć przechodzących tam elfów. Wszystko to wyglądało bajecznie, szczególnie jeśli lubi się przyrodę.
Jutro kończę siedemnaście lat, a dzisiaj miałam pomóc mej matce z ziołami. Miałyśmy je zbierać, a ja jak zwykle zaspałam i znów zaczęłam poranne rozmyślenia. Powinnam bardziej się skupiać. Podeszłam do lustra i rozpuściłam moje rude włosy, by spokojnie opadały na ramiona kaskadami fal. Na twarzy, nieświadomie, pojawił się uśmiech. Przez krótką chwilę przyglądałam się moim żółtopomarańczowym oczom, jakże rzadko spotykanym wśród ludzi i elfów. Matka mówiła, że to dar od bogów. Jednak ja wiedziałam, że to po prostu kolor oczu, nic więcej. Ubrałam czarną bluzkę i moje ulubione, brązowe spodenki i wybiegłam boso.
O dziwo, aleja była pusta jak nigdy. Ze spokojem mogłam przyglądać się roślinom jak i zwierzętom, słuchając śpiewu ptaków. Gdyby sielanka mogła trwać całe życie... Wiedziałam jednak, że jest to niemożliwe. Wojna rozbrzmiewała. Na każdym kroku czaiło się niebezpieczeństwo. A ja musiałam się kryć wśród elfów by nie zginąć. Byłam bezbronna. Jak pisklę w opuszczonym gnieździe, czekając na litościwego zabójcę.

Witamy

Cóż, na początek muszę napisać, że niestety bądź stety nigdy bloga nie prowadziłam. Jest to dla mnie coś nowego, coś, co może odmienić mój "talent".
Bloga chciałam założyć tylko dlatego, by poznać Waszą opinię na temat mojej książki, która jest w trakcie tworzenia. Może jakieś uwagi, pochwały, krytyki. Jestem na to otwarta i przygotowana.
Możliwe, że jeżeli uda mi się wprowadzić różne ciekawe wątki, które ktoś wymyśli, będzie można samemu wkomponować w ów opowiadanie jakąś postać, zdarzenie. Jakiś żart, cytat. Jeszcze nie wiem, jednak blog jest nastawiony głównie na to, byście Wy, właśnie Wy powiedzieli, czy poszlibyście zakupić książkę o takim temacie, takim stylu pisania. :)